Postanawiasz być spokojna. Idzie Ci to całkiem dobrze przez cały dzień albo nawet kilka dni czy tygodni. Aż pewnego razu, w najmniej spodziewanym momencie, gdy wydarza się coś naprawdę drobnego, co teoretycznie nie powinno wyprowadzić Cię z równowagi wydarza się…
WIELKI WYBUCH.
A gdy siła Twojej niekontrolowanej złości zmiecie z powierzchni ziemi wszystko to, co stało jej na drodze, zalewa Cię poczucie winy. Jak mogłaś tak się zachować? Dlaczego pozwoliłaś sobie na takie słowa? Co w Ciebie wstąpiło? Dlaczego nie umiesz nad sobą zapanować?
Przepraszasz więc tych, których zraniłaś i postanawiasz, że coś takiego więcej się nie powtórzy.
Idzie Ci to całkiem dobrze przez cały dzień albo nawet kilka dni czy tygodni. Aż pewnego razu, w najmniej spodziewanym momencie, gdy wydarza się coś naprawdę drobnego, co teoretycznie nie powinno wyprowadzić Cię z równowagi wydarza się…
KOLEJNY WIELKI WYBUCH.
Być może, po wielu takich sytuacjach dochodzisz do wniosku, że coś jest z Tobą nie tak i powinnaś się tym zająć. Zapisujesz się na terapię i na pierwszym spotkaniu mówisz: „mam problem ze złością. Jestem zbyt wybuchowa, agresywna. Chcę nauczyć się nad sobą panować”.
To absolutnie logiczny i naturalny wniosek (i jeśli jesteś jedną z tych osób, które dokonują wysiłku, żeby pracować nad sobą – to mega siebie za to doceń!). Wybuchasz złością, a więc musisz nauczyć się ją kontrolować, zmniejszyć ją, prawda?
Nieprawda – i tutaj dotykamy paradoksu wybuchów złości, o którym chcę Ci dziś opowiedzieć. Najczęściej problem jest odwrotny:
Wybuchasz złością, ponieważ za bardzo ją tłumisz.
Jeżeli w tym momencie kręcisz głową z niedowierzaniem, daj mi jeszcze chwilę na wyjaśnienie i… wyobraź sobie rurę.
Zwykłą rurę, przez którą przepływa woda. I wyobraź sobie, że ta rura się stopniowo coraz bardziej zatyka, a wtedy woda płynie pod coraz większym ciśnieniem. Na początku te przepływ jeszcze jakoś działa, ale z czasem robi się coraz trudniej. Być może część tej wody wypływa z boku małymi dziurkami czy przez nieszczelności, ale to za mało dla wciąż rosnącego ciśnienia. W pewnym momencie rura pęka, a woda wylewa się z niej z całym swoim impetem.
Tak samo jest ze złością. Jeżeli trudno Ci ją wychwycić na bieżąco, gdy jest jeszcze irytacją czy „zwykłą” złością możliwą do opanowania – Twoja zdolność do tolerowania tej emocji zaczyna się stopniowo zmniejszać, tak jak drożność rury z wodą. Gdy szala się przeważy i Twoja złość zamieni się we wściekłość czy furię, następuję WIELKI WYBUCH.
Dużo łatwiej byłoby udrożnić lekko zatkaną rurę niż sprzątać powódź po gwałtownym zalaniu łazienki albo kuchni, prawda? Tak samo dużo łatwiej jest przeżywać i wyrażać irytację czy złość, zanim wściekłość czy furia odbiorą nam myślenie (a, niestety, te emocje są już tak intensywne, że nasz układ nerwowy dużo trudniej wtedy wyciszyć i naprawdę możemy stracić kontrole nad naszymi reakcjami).
Dlatego jeśli masz kłopot z wybuchami złości, nie próbuj swojej złości kontrolować, zmniejszać czy tłumić. Wręcz przeciwnie: spróbuj zbudować na nią większą uważność, tak żeby poradzić sobie z nią, gdy będzie małym, ciepłym kamyczkiem, a nie rozgrzanym, ciężkim głazem, który parzy Cię tak mocno, że trzeba go natychmiast wyrzucić z rąk. Lepiej zauważyć, nazwać, przeżyć i wyrazić złość, gdy jesteśmy w stanie logicznie myśleć, niż tłumić ją do momentu, gdy furia i wściekłość wyleją się z nas w trudny do skontrolowania sposób.
A jeśli czujesz, że potrzebujesz w tym wsparcia i masz ochotę popracować nad radzeniem sobie ze złością razem ze mną, zapraszam Cię do mojego kursu online „Zamień wkurw na swoją siłę”.
0 komentarzy