Jesteś ze partnerem już jakiś czas. Znacie się dobrze i wspólnie rozwijacie, idąc razem przez życie. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że on nie chce się zmienić…
Może uparcie nie słyszy Twoich sugestii, próśb i uwag, żeby zaczął zdrowiej jeść albo więcej się ruszać.
A może nie dociera do niego, że Ty chciałabyś spędzać z nim więcej czasu tylko we dwoje, bez dzieci, rozmów o bieżących sprawach organizacyjnych czy patrzenia w ekran telefonu.
Może czujesz, że dźwigasz na swoich barkach wszystkie domowe obowiązki i masz już tego serdecznie dość. Twoje prośby o pomoc partnera już od jakiegoś czasu zamieniają się w rozzłoszczone wyrzuty (i wtedy kłótnia to kwestia kilku chwil) albo w ciche pretensje i stłumiony żal.
Dobra i zła wiadomość
Nie wiem, w jakim obszarze, ale jeśli mierzysz się z tym, że chcesz zmienić partnera, mam dla Ciebie dwie wiadomości: dobrą i złą. Zła jest taka, że nie możesz zmienić partnera, jeśli on sam tej zmiany nie pragnie. A dobra jest taka, że… nie możesz zmienić partnera, jeśli on sam tej zmiany nie pragnie.
Dlaczego to jest zła wiadomość? Bo to oznacza, że masz ograniczony wpływ na rzeczywistość (w tym wypadku na partnera) i nie jesteś w stanie kontrolować czy narzucać czegoś, tak żeby było „po Twojemu”.
A dlaczego to jest dobra wiadomość? Bo to zdejmuje z Twoich ramion ciężar nadmiernej odpowiedzialności. To nie Ty masz chcieć, wprowadzać zmiany, wkładać wysiłek – to jest sprawa partnera.
Fifty-fifty, czyli blaski i cienie równych udziałów
W każdym związku – udanym i szczęśliwym czy trudnym i toksycznym, zawsze obowiązuje ta sama zasada: każde z partnerów tworzy ten związek w 50%.
Jak to?! – pomyślisz być może, wzburzona – przecież ja tyle robię, a on tak mało, to chyba raczej ja wnoszę 80%, a on pozostałe 20%?
Nie, Wasz udział nadal pozostaje pół na pół, ale w tej sytuacji może być trudniej to dostrzec. Pamiętaj: jeżeli jeden z partnerów coś robi, to drugie pozwala na to, żeby to było robione. Spójrzmy na różne przykłady.
Jeżeli ona przejmuje wszystkie domowe obowiązki, bierze na siebie zbyt dużo – on swoje obowiązki oddaje i daje sobie (ale też dostaje od niej) ciche przyzwolenie na nie robienie zbyt wiele.
Jeżeli on jest nerwowy, wybuchowy, a pod wpływem złości rzuca w kłótni wyzwiskami, a ona płacze, krzyczy, grozi odejściem, ale po kłótni jednak zostaje – to on jest agresywny, a ona decyduje się to wytrzymywać.
I ostatni, tym razem pozytywny przykład – jeśli ona ma łatwość w mówieniu o uczuciach i często zaprasza do takich rozmów, a on chętnie je podejmuje, to jedno z nich coś robi, a drugie za tym podąża („pozwala” na to). Jeśli on lubi przeżywać nowe przygody i co weekend proponuje wypad w nowe miejsce w mieście, a ona zazwyczaj chadza dobrze znanymi ścieżkami, jednak chętnie wybiera się na te eskapady razem z nim, to on coś wnosi, a ona za tym podąża („pozwala” na to).
Czyli, jak widzisz, zasada 50% – 50% może działać na zasadzie pozytywnego sprzężenia zwrotnego albo jak błędne koło negatywnych schematów.
Jak więc zmotywować partnera do zmiany?
Być może odpowiedź Cię zaskoczy, ale… w ogóle go nie motywuj. To znaczy, nie wtrącaj się w jego sprawy, nie namawiaj go do niczego, nie zmuszaj, nie krytykuj, nie upominaj… Jak się domyślasz (albo jak wiesz z doświadczenia), tego typu reakcje nie wpływają pozytywnie na kontakt, a na dłuższą metę mogą naprawdę nadszarpnąć dobre relacje z partnerem.
Jego motywacją do zmiany powinnaś być Ty i Twoje 50%.
Jeżeli na przykład chcesz, żeby on zaczął bardziej się angażować w obowiązki domowe, wybierz dogodny moment na spokojną rozmowę i jasno zakomunikuj, jakich zmian Ty potrzebujesz. Zapytaj partnera, jaki on ma pomysł na realizację tej zmiany ze swojej strony. Wyraźnie zapowiedz, co Ty będziesz, a czego nie będziesz robić.
Oczywiście, partner może zareagować różnie – może chętnie włączyć się w rozmowę i aktywnie wprowadzać zmiany z Tobą. I super! Ale jeśli nie… czeka Cię najtrudniejszy czas, czyli… KONSEKWENTNE TRZYMANIE SIĘ GRANIC, KTÓRE SAMA POSTAWIŁAŚ.
Powiedziałaś, że nie będziesz robić jego prania i widzisz, jak brudne ubrania wylewają mu się kosza na bieliznę? Nie rób tego za niego – uszanuj jego wolność w zarządzaniu swoimi ciuchami.
Powiedziałaś, że bardzo chciałabyś jechać na długi weekend nad morze, bo mega potrzebujesz odpoczynku, zaproponowałaś wspólne zorganizowanie wypadu, ale on ciągle nie ma czasu? Zorganizuj się i jedź sama.
I tu najważniejsza jest taka kwestia: nie chodzi o to, żeby te rzeczy robić z intencją odegrania się, czy robienia na złość – absolutnie nie! Tu chodzi o spokojne, transparentne, ale jednocześnie stanowcze trzymanie się tego, na co się umówiliście.
Najlepszym podsumowaniem tego tematu jest według mnie jeden z moich ulubionych cytatów. Są to słowa XIX-wiecznego myśliciela politycznego i socjologa, Alexisa de Toqueville’a:
Wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego.
Nie masz prawa ingerować w czyjąś wolność, ale możesz dowolnie wykorzystywać swoją. A potem spokojnie czekać i obserwować, w jaki sposób Twój partner zdecyduje się odpowiedzieć na Twoje słowa czy zachowania.
0 komentarzy
Funkcja trackback/Funkcja pingback